Droga na Latrabjarg
Klify Latrabjarg to był główny cel mojego wypadu na Fiordy Zachodnie- zobaczyć królestwo maskonurów i ogólnie po raz pierwszy ten ptasi symbol Islandii. Klify Latrabjarg to najbardziej wysunięty na zachód punkt Islandii i Europy (nie licząc Azorów). Na 440 m n.p.m swój dom mają miliony ptaków. Tutaj schronienie znajduję 40% populacji maskonurów.
Jest lato i piękna pogoda. Podróżujemy autostopem. Pomysł był taki, aby dojechać do Reykjaviku i stąd dostać się na prom w Stykkishólmur, który płynie do Brjánslækur na West Fiordach. Ceny i rozkład promów. A stąd dalej stopem na Latrabjarg i do Patreksfjörður.
Pierwsza część podróży stopem była oczywiście najłatwiejsza. Następny etap Reykjavik-Stykkishólmur nieco trudniejszy. A ostatnia część, jakby to powiedzieć delikatnie- okazała się trudna. Z promu pierwsze wyjechały samochody, więc szanse na złapanie stopa zmalały z średnich do prawie niemożliwych. Ruch był prawie zerowy… Po kilku kłótniach i godzinach udaje nam się złapać samochód. Jedziemy z Islandczykiem, który zajmuje się sprawdzaniem znaków i innych rzeczy na drodze. Pierwotnie wcale nie jechał aż do Latrabjargu, tylko bezpośrednio do Patreksfjörður, ale proponuje, że nas podrzuci. Żwirową, kręta drogą jedziemy do celu. Bez wątpienia przyda się tu dobry samochód.
Klify Latrabjarg
Pogoda zmienia się drastycznie. Jest już późno wieczorem, zrywa się wichura. Ciężko dojść na brzeg klifu i ciężko złapać oddech. Wielkie obiektywy Chińczyków wymierzone są w malutkie maskonury. Słychać szum fal, trzask wiatru, trzepot skrzydeł i dźwięk migawki.
Patreksfjörður
Nocujemy w Patreksfjörður. Mamy idealne miejsce na namiot. Przez kilka dni poznawałyśmy tą część Fiordów Zachodnich. Po czym wracamy powoli stopem, w tą stronę jest chyba jeszcze ciężej… Ale dzięki kilkogodzinnym przerwom na drodze, poznajemy kilka niezwykłych miejsc i to chyba jest najpiękniejsze w takich podróżach. Nie sam cel, jakiś określony punkt, a właśnie ta droga i te przypadkowe miejsca. Za ta pokochałam tak mocno Islandię, że dzięki niej to odkryłam i zrozumiałam. Kocham ją za każdy letni dzień, gdy jadę z plecakiem i namiotem, tak naprawdę obojętnie dokąd. Ale ważne, że gdziekolwiek.
Fiordy Zachodnie to według mnie najmniej turystyczna część wyspy. Ta najbardziej dzika, ta która zdecydowanie zdobyła moje serce najbardziej. Z chęcią będę tu wracać.
Pozostałe historię z krainy lodu
9 komentarzy
Po przeczytaniu i zobaczeniu nie wiem czym mam się zachwycać w pierwszej kolejności – miejscem, fauną i florą czy tekstem i zdjęciami! ? i znowu muszę dodać kolejne miejsce do listy 🙂
Świetny post! Świetny blog! ?
Cudowne widoki! Przepiękna flora i fauna. Ciekawą miałyście tę przygodę z łapaniem stopa i spaniem pod namiotem. Obudzić się rano w takim miejscu – niesamowite wspomnienia!
Jestem zachwycona. Zwłaszcza maskonurami. Bardzo chciałabym móc zobaczyć je w ich naturalnym środowisku (bo do tej pory podziwiałam je tylko za szybką).
Nie miałam pojęcia, że tam jest tak pięknie! Nawet o maskonurach nie wiedziałam, uwielbiam je. Fantastyczne zdjęcia, zaraz przeczytam resztę. super blog.
Ale tam pięknie
Od dawna marzy mi się Islandia. Po tym tekście i po tych zdjęciach jeszcze bardziej. Przepiękne kadry! Chociaż ja bym się chyba na autostop na Islandii nie odważyła…
Islandia jest przepiekna, a zdjęcia niesamowite. Ptaki, których nazwy nie umiem wypowiedzieć, są naprawdę piękne. Wcale się nie dziwie, że każdy chciał im zrobić zdjęcie.
Cudowne klimaty. Nie bez powodu wszyscy fotograficy obowiązkowo jadą na Islandię, cudowne krajobrazy i te kochane maskonury. Muszę tam kiedyś pojechać
Islandia rzadko kojarzy się z kolorami, a u Ciebie tyle barw. Pięknie! Islandia naprawdę potrafi oczarować 🙂